Po sobotniej
wygranej Orlika w Toruniu 4:3, apetyty kibiców wyraźnie wzrosły, a na meczu rewanżowym pojawiło się ponad pół tysiąca ludzi. Ci, którzy przyszli, z pewnością nie żałują, bo obejrzeli naprawdę emocjonujący pojedynek.
Zaczęło się co prawda nie najlepiej, bo już w piątej minucie faworyzowani goście wyszli na prowadzenie po trafieniu Patryka Pronobisa, a w kolejnych minutach ich przewaga nie słabła. Na szczęście doskonale w bramce opolan spisywał się Jarosław Nobis, który - podobnie jak w pierwszym wyjazdowym spotkaniu - był bez wątpienia jednym z bohaterów naszego zespołu.
W drugiej tercji sytuacja na lodzie się wyrównała, a kiedy w 29. minucie Orlik błyskawicznie wykorzystał grę w przewadze (na 1:1 wyrównał Paweł Wacławczyk), gracze Nesty wyraźnie stracili pewność siebie. Później, choć obie drużyny miały kolejne okazje do zdobycia bramek, w tej części
wynik nie uległ już zmianie.
Najwięcej goli i emocji kibice przeżyli w trzeciej odsłonie. Najpierw w 46. minucie Maciej Rompkowski wyprowadził Orlika na prowadzenie, a na trybunach wybuchł prawdziwy szał radości. Niestety, niespełna siedem minut później, gdy nasz zespół grał w przewadze, Jacek Dzięgiel wykorzystał niedokładne podanie, przejął krążek i w sytuacji sam na sam pokonał Nobisa, doprowadzając do remisu. Z takiego wyniku torunianie cieszyli się jednak tylko niespełna dwie minuty, bo decydujący - jak się okazało - cios zadał im Arkadiusz Kostek. Chwilę później zwycięstwo mógł ostatecznie przypieczętować Michał Szczurek, ale niestety, nie wykorzystał rzutu karnego.
Serca kibiców mocniej zadrżały jeszcze w samej końcówce, bowiem ostatnie 37 sekund orlicy grali w osłabieniu, a po zdjęciu bramkarza Nesta miała aż dwóch graczy w polu więcej. Mimo ostrzału opolskiej bramki Nobis pozostał niepokonany, a awans naszej drużyny do finału stał się faktem.
- Choć rywale na papierze mają znacznie silniejszą drużynę, a w ich składzie są gracze z doświadczeniem w ekstraklasie, a nawet byli reprezentanci kraju, moi zawodnicy pokazali charakter, ogromne serce do walki, zaangażowanie i udowodnili, że potrafią wygrywać takie mecze - komentował szczęśliwy trener Jacek Szopiński, dziękując równocześnie kibicom za wsparcie drużyny. - Chłopcy zobaczyli, że ich
wyniki nie pozostają niezauważone, to dla nas bardzo ważne. Mam nadzieję, że na finał przyjdzie jeszcze więcej ludzi - dodawał.
W drugiej parze półfinałowej faworyzowany Naprzód Janów po wysokim zwycięstwie w sobotę u siebie z Legią
Warszawa aż 8:1 w środę niespodziewanie przegrał w stolicy 3:5. O awansie do finału zadecyduje więc trzecie spotkanie, które odbędzie się w niedzielę na lodowisku w Katowicach (Janów to dzielnica tego miasta). Pierwszy mecz finałowy zaplanowany jest na przyszłą środę, a w zależności od tego, kto wystąpi w finale, odbędzie się on w Opolu (jeśli awansuje Legia) lub w Katowicach (jeśli Naprzód). Na tym etapie gra toczy się nie do dwóch, ale do trzech zwycięstw.
Orlik Opole - Nesta Toruń 3:2 (0:1, 1:0, 2:1)
Bramki dla Orlika: Wacławczyk (29.), Rompkowski (46.), Kostek (54.)
Orlik: Nobis - Kostek, Stopiński, P. Zabolotny, Szydło, Szczurek, K. Zwierz, Obrał, Wacławczyk, Korzeniowski, Strużyk, Resiak, Trawczyński, Minge, Rompkowski, M. Zwierz, Cymbała, Wójcik,
Duda, Gawlik
Stan rywalizacji do dwóch zwycięstw 2:0. Awans Orlika